60 lat temu: Warta Sieradz – Polonia Bytom

Dokładnie sześćdziesiąt lat temu, 9 grudnia 1962 roku, Warta Sieradz rozegrała swój trzeci w historii mecz w ogólnopolskim etapie Pucharu Polski. Biało-Zieloni ulegli 2:6 mistrzowi kraju, Polonii Bytom.

Wygrane z drugoligowym Wawelem oraz z trzecioligową Olimpią przyniosły Biało-Zielonym nagrodę w postaci meczu z prestiżowym przeciwnikiem. W 1/16 finału Pucharu Polski do Sieradza przyjechała bowiem Polonia Bytom, ówczesny Mistrz Polski. Było to jej drugie w historii mistrzostwo, po pierwszym zdobytym osiem lat wcześniej w 1954 roku. Pomiędzy nimi bytomianie wywalczyli też cztery srebrne medale. Mieliśmy więc do czynienia z absolutną polską czołówką. W Polonii występowali na co dzień dwaj reprezentanci Polski – aktualny król strzelców I ligi Jan Liberda, a także bramkarz Edward Szymkowiak. W przyszłości do kadry trafił też, wówczas 19-letni zawodnik bytomian, Jan Banaś.

Spotkania 1/16 zaplanowano na kolejną niedzielę, 9 grudnia 1962. Konieczność rozgrywania pucharowych meczów o tak późnej porze roku stała się wkrótce obiektem krytyki ze strony prasy. Była ona tym większa, że PZPN dodatkowo zdecydował o rozegraniu kolejnego etapu już 16 grudnia. „Według informacji uzyskanych przez PZPN od naszych meteorologów, pogoda w połowie grudnia przypuszczalnie nie ulegnie pogorszeniu.” – informował Dziennik Łódzki w dniu naszego meczu z Polonią. Rzeczywistość szybko zmieniła jednak tę narrację.

Polonia Bytom występuje obecnie w III lidze.

Na zmarzniętych grudach

Dwa dni później relację z pucharowych zmagań zatytułowano już „Komu i po co to potrzebne: O Pucharze Polski krytycznie”. We wtorkowym numerze Dziennika Łódzkiego z dużą dezaprobatą pisano o warunkach, w jakich polskie kluby musiały niedzielne rozgrywać mecze, wyzłośliwiając się nawet, że „PZPN próbuje rywalizować z hokejem na lodzie”. Komplementów nie szczędzono natomiast pod adresem sieradzan, i to mimo faktu, że wynik meczu Warty Sieradz z Polonią Bytom zakończył się wynikiem 2:6 dla Mistrza Polski.

Byliśmy w niedzielę w Sieradzu na meczu tamtejszej Warty z Polonią Bytom 2:6 (1:2). Nawiasem rzecz biorąc Warta sprawiła miłą niespodziankę swą postawą i grała nieomal jak równy z równym, a Polonia musiała sięgnąć do szczytu swych kwalifikacji, aby zapewnić sobie awans do 1/8 finału. W Sieradzu ten mecz wywołał duże zainteresowanie i zgromadził około 5 tys. widzów. Sukces finansowy niewątpliwy. Trzeba jednak wyjaśnić, że ta sama Polonia 4 miesiące temu za występ w Łodzi w towarzyskim meczu zażądała nie mniej niż 25 tys. zł (tytułów do takiego ekwiwalentu znalazła sporo). Nie skorzystano z tej oferty. Do Sieradza przyjechać musiała! Prawdopodobnie na tym finansowo klub nie stracił, ale jakie zyskaliśmy sportowe sukcesy?

Mecz odbywał się na zmarzniętych grudach darniny, a każda akcja groziła nie tyle bramkami, co… kontuzją.

oceniał „Dziennik Łódzki”.

Widzów ponad 5 tysięcy

Niestety, pierwsza przygoda Warty Sieradz z Pucharem Polski zakończyła się na tym etapie. Biało-Zieloni, mimo ambitnej postawy, nie byli w stanie odeprzeć ataków mistrza kraju. Rezultat spotkania dużo bardziej przyziemnie oceniono w śląskiej Trybunie Robotniczej, gdzie meczowi Warty z Polonią poświęcono skromne dwa zdania – z czego w jednym odnotowano nazwiska strzelców goli dla gości.

Warta Sieradz – Polonia Bytom 2:6 (1:2)
Polonia Bytom nie miała większego trudu z pokonaniem Warty, zwyciężając zasłużenie 6:2 (2:1). Bramki strzelili: Liberda i Pogrzeba po 2, Banaś i Jóźwiak po 1.

napisała nazajutrz „Trybuna Robotnicza”.

Jak w rzeczywistości przebiegł mecz? Z pomocą przychodzi obszerna relacja łódzkiego Głosu Robotniczego, gdzie znajdujemy szczegółowy opis wydarzeń. Potwierdzona zostaje m.in. pięciotysięczna frekwencja, która do dziś pozostaje trzecią największą widownią w historii domowych meczów Warty Sieradz. Przypomnijmy, że wcześniej w czerwcu towarzyskie spotkanie z węgierskim Szegedi EAC miało obserwować ponad siedem tysięcy widzów. Więc kto wie, ile osób przyciągnąłby przyjazd Mistrza Polski, gdyby widowisko odbywało się o przyjaźniejszej porze roku?

W rozegranym wczoraj w Sieradzu meczu piłkarskim o Puchar Polski wicelider tabeli I ligi i obrońca tytułu mistrzowskiego ekstraklasy – Polonia Bytom pokonała A-klasową Wartę 6:2 (2:1). Bramki dla Polonii zdobyli: Liberda i Kowalski po dwie, Jóźwiak i Banaś po jednej. Dla Warty: Kowalski jedną oraz jedna samobójcza (Winkler). Zawody prowadził prowadził Pasierski z Wrocławia, widzów ponad 5 tysięcy.

Warta: Zdzisław Piasta – Józef Pawełek, Józef Altaner, Zdzisław Adamus, Czesław Świderski – Gerard Moc, Remigiusz Podsiadły, Piotr Kowalski, Ryszard Cichoń – Wacław Walkowiak, Zygmunt Strzyszkowski. Trener: Zygmunt Kalabiński.

Polonia: Piotr Brol – Tadeusz Łuczak, Joachim Pierzyna, Józef Wieczorek (Norbert Pogrzeba), Walter Winkler, Ryszard Grzegorczyk, Gerard Lukoszczyk, Jan Banaś, Henryk Kępny – Jan Liberda, Jerzy Jóźwiak. Trener: Hubert Skolik

podaje „Głos Robotniczy” na wstępie relacji.

Wspólne zdjęcie Warty Sieradz i Polonii Bytom uwiecznia nie tylko piłkarzy, ale też grudniowy stan murawy i tłum przybyłych widzów.

Rozpoczęli bez respektu

W dalszej części relacji Głos Robotniczy przedstawia nam chronologię boiskowych wydarzeń, dodając do tego taktyczne niuanse meczu. Można tym samym użyć wyobraźni i poczuć się choć odrobinę jak ci, którzy byli wówczas na trybunach – i przeżywali emocje wywołane faktem, że po 25. minutach Warta Sieradz prowadziła 1:0 z aktualnym Mistrzem Polski!

Występ mistrza Polski w Sieradzu wywołał w całym regionie ogromne zainteresowanie i mimo przenikliwego zimna na stadionie Warty znalazło się ponad 5 tysięcy widzów. Początek zapowiadał, że i tym razem sieradzanie przeżywać będą radosne chwile. Gospodarze, mimo że dzieliła ich od przeciwnika różnica aż trzech klas rozgrywkowych, rozpoczęli grę bez respektu dla groźnego rywala. Dzięki ogromnej ambicji Warta uzyskała wyraźną przewagę, którą utrzymywała do 25 minuty. Wymownym efektem poczynań Warty było zdobycie w 9 minucie prowadzenia przez łącznika Kowalskiego, który precyzyjnym strzałem posłał piłkę do siatki Polonii. Na trybunach zapanowała ogromna radość, gdyż w natarciu znajdowali się nadal gospodarze. W następnych kilkunastu minutach napastnicy Warty mieli sporo trudności z opanowaniem piłki i tym samym defensywa Polonii miała znacznie ułatwione zadanie. Ponadto w okresie przewagi Warta niepotrzebnie stosowała grę przyziemną, która na twardym boisku nie mogła przynieść pożądanych rezultatów.

W przeciwieństwie do gospodarzy zespół gości, począwszy od 20 minuty, zaczął stosować grę półgórną i górną, dzięki której bytomianie szybko zdobywali teren i poważnie zagrażali bramce Piasty. Ostatnie 20 minut pierwszej połowy należały do Polonii, która ze strzałów Liberdy i Banasia zdobyła dwie bramki. Przewaga gości wzrosła jeszcze wydatniej po wznowieniu drugiej połowy gry, kiedy to w miejsce wycofanego do pomocy Lukoszczyka w napadzie zajął miejsce Pogrzeba. Zawodnik ten wprowadził duże ożywienie do napadu swojej drużyny, czego wymownym dowodem było zdobycie przez bytomian aż czterech bramek. Inna sprawa, że dobrze broniący do przerwy bramkarz Piasta w drugiej połowie interweniował bez większego wyczucia i ponosi winę za puszczenie co najmniej dwóch bramek. Goście, mając zapewnione wysokie zwycięstwo, pod koniec zwolnili tempo gry, pozwalając przeciwnikowi na kilka bardzo groźnych akcji ofensywnych. Dosłownie dwie minuty przed zakończeniem spotkania zastępujący na lewej obronie kontuzjowanego Wieczorka pomocnik Winkler w zupełnie niegroźnej sytuacji próbował podać piłkę własnemu bramkarzowi, ale zrobił to tak niefortunnie, że znalazła się w ona w bramce Brola. W chwilę po wznowieniu gry od środka sędzia odgwizdał koniec spotkania.

W zespole Warty najbardziej podobali się Altaner w obronie, Świderski w pomocy oraz Kowalski i Strzyczkowski w napadzie. Natomiast Polonia najlepszych zawodników miała w Liberdzie, Pogrzebie i Pierzynie.

kończy relację „Głos Robotniczy”.

Co czekałoby dalej Wartę, gdyby utrzymała prowadzenie i wyeliminowała Polonię Bytom? Przede wszystkim grałaby już po tygodniu, bo zgodnie z nagłą decyzją PZPN mecze 1/8 finału rozgrywano w kolejną niedzielę, 16 grudnia 1962. Klubem, na który trafiła Polonia, była trzecioligowa Stal Kraśnik. Mistrzowie kraju uporali się z nią u siebie 4:3. Następnie przygoda bytomian z Pucharem Polski dobiegła końca, bo w marcowym ćwierćfinale ulegli po powtórzonym meczu pierwszoligowemu Zagłębiu Sosnowiec (2:2, 1:2). Zespół ten triumfował w całych rozgrywkach, ogrywając w półfinale Szombierki Bytom, a w finale Ruch Chorzów na Stadionie Śląskim.

Klub z Sieradza powrócił natomiast do Pucharu Polski rok później, w sezonie 1963/1964. Biało-Zieloni nie byli już jednak drużyną A-klasową, lecz trzecioligowcem. Imponujące występy pucharowe miały bowiem odzwierciedlenie w rywalizacji ligowej, którą wiosną Warta Sieradz wygrała, wyprzedzając o dwa punkty Pogoń Zduńską Wolę – i awansując po raz pierwszy w historii na trzeci szczebel rozgrywkowy w Polsce.

Karol Cłapa

Źródła wykorzystane w artykule:
Regionalia Ziemi Łódzkiej (cytaty „Dziennika Łódzkiego”)
Śląska Biblioteka Cyfrowa (cytaty „Trybuny Robotniczej”)
Historia sieradzkiego sportu 4: Piłka nożna (cytaty „Głosu Robotniczego”)
Fot. Archiwum rodziny Nikodemów