Sparingowa sobota zakończyła się dla Warty bilansem trzech strzelonych i trzech straconych goli. Na zero z tyłu zagraliśmy w Bełchatowie, a na zero z przodu w Tomaszowie.
Drużyna Biało-Zielonych podzieliła się tego dnia na dwa składy. Jeden pod wodzą trenera Węglewskiego wybrał się do Tomaszowa Mazowieckiego na mecz z trzecioligową Lechią. Z kolei drugi na czele z trenerem Markiewiczem odwiedził Bełchatów, gdzie czekała rywalizacja z GKS-em II grającym w klasie okręgowej.
Meczu z piątą ekipą III ligi nie będziemy wspominać z nostalgią. Warta pierwsze zagrożenie stworzyła po dziesięciu minutach, po uderzeniu półwolejem Łukasza Chojeckiego – lecz strzał z przedpola sprawnie obronił golkiper Lechii. Po chwili próbowaliśmy podobnie po ziemi, ale nadal za lekko i w środek. Tymczasem w 18. minucie gospodarze dostali od nas prezent. Stratę przy wyprowadzaniu piłki na własnej połowie przypłaciliśmy sytuacją 2 na 1, której skutecznym egzekutorem został Klim Morenkov.
Gol nakręcił Lechię, bo ta krótko po zdobyciu bramki natworzyła sobie kolejnych okazji. My na szczęście mieliśmy w bramce Kamila Miazka, który robił co się da, by utrzymać nas w grze. Już chwilę po trafieniu rywale wyszli z kolejną akcją sam na sam, ale nasz bramkarz cierpliwie wyczekał strzelca – a ten w końcu za mocno skrócił kąt i uderzył obok słupka. Po trzech minutach Lechia spenetrowała nasze pole karne raz jeszcze, posyłając podanie wzdłuż bramki. Miazek to przeczytał i przeciął dłonią tor piłki, której umieszczenie w siatce byłoby formalnością dla stojącego tuż za nim napastnika.
Zagrożenie utrzymywało się do samego końca pierwszej połowy. Jeden z rzutów wolnych pod naszym polem karnym gospodarze rozegrali bez gwizdka, a szybkie podanie sprokurowało kolejną akcję sam na sam. I znowu przytomny był Miazek energicznie wychodząc i parując ciałem strzał. Kilkadziesiąt sekund później dopisało mu też szczęście, bo wykończenie dośrodkowania naszych rywali minimalnie minęło nasz słupek.
Podobną sytuacją Lechia zaczęła drugą połowę – tym razem przeciwnik skiksował, przez co spudłował z drugiej strony bramki. Natomiast potem Warta miała fragment, w którym zaczęła dochodzić do głosu. Jej najlepszym wyrazem była akcja z 57. minuty, gdy dwójkowy atak prawym skrzydłem zakończyliśmy podaniem do wbiegającego środkiem Wiktora Płanety. Być może było minimalnie za plecy, bo strzał wyszedł spod nogi i zabrakło mu mocy, by pokonać bramkarza. Po chwili mieliśmy jeszcze jedną szansę – tym razem atak drugą stroną zamykaliśmy wolejem. Ale ponownie za lekkim, by sprawić golkiperowi kłopoty.
Potem niestety nadeszły decydujące minuty. Już w 63. wydawało się, że Lechia podniosła wynik, lecz było to chwilowe złudzenie, gdyż przeciwnik minimalnie chybił z bliska. Jednak w kolejnej akcji przeznaczenie nas dopadło, bo podanie z lewej strony skutecznie skierował do siatki Kamil Lewiński. Co gorsza, na tym się nie skończyło – następny atak tomaszowian przyniósł im trzeciego gola. Po przechwycie w środku pola rywale wdepnęli gaz i nagle znaleźli się w sytuacji 3 na 1. Tym razem na listę strzelców po odegraniu wzdłuż bramki wpisał się Michał Drabik.
Pod koniec Warta przećwiczyła wariant gry w osłabieniu i przy tym fragmencie można w sumie postawić mały plusik, bo żadne gole wówczas nie padły, a nawet było blisko honorowego trafienia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzyliśmy jednak niewiele obok słupka, a w kolejnej akcji defensor Lechii w ostatniej chwili włożył stopę, zatrzymując naszego napastnika przed skuteczną finalizacją kontry. Rykoszet wyszedł prosto w bramkarza, jak większość naszych strzałów tego dnia.
W ostatniej akcji meczu Biało-Zieloni wychodzili jeszcze z akcją trzech na dwóch, lecz sędzia boczny wskazał spornego spalonego, sprawiając, że na gole musimy poczekać do przyszłej soboty. Warta zagra w Grodzisku Mazowieckim z drugim zespołem Legii Warszawa.
Lechia Tomaszów Mazowiecki – Warta Sieradz 3:0 (1:0 do przerwy)
Bramki:
1:0 – Klim Morenkov (18. min.)
2:0 – Kamil Lewiński (64. min.)
3:0 – Michał Drabik (68. min.)
W drugim spotkaniu padł wynik dokładnie odwrotny, tak samo jak odwrotny był ligowy układ sił na boisku. Występujący ligę wyżej Biało-Zieloni prowadzili do przerwy 2:0 po dwóch trafieniach Grzegorza Brochockiego. W drugiej połowie wynik ustalił Jakub Piela. Z relacji świadków wynika, że waleczna postawa zawodników obu zespołów stała się przyczynkiem do konsultacji dentystycznych i laryngologicznych.
GKS II Bełchatów – Warta Sieradz 0:3 (0:2 do przerwy)
Bramki:
0:1 – Grzegorz Brochocki
0:2 – Grzegorz Brochocki
0:3 – Jakub Piela












































