Biało-Zieloni wyszli jak po swoje i zgarnęli trzy punkty w meczu 26. kolejki. Po szalonym spotkaniu w Buczku gospodarze musieli uznać wyższość Warty, która zwyciężyła 4:2.
Przedmeczowe obawy o stan boiska nie przełożyły się na finalny poziom widowiska. Pojedynek obfitował w mnóstwo akcji i tylko w niewielkiej części z nich rolę odgrywał przypadek.
W mecz odrobinę aktywniej wszedł Orkan, który od pierwszych minut próbował szarpać skrzydłami. Biało-Zieloni musieli radzić sobie z dośrodkowaniami, na szczęście żadne z nich nie spadało na głowy rywali, także dzięki dobrej postawie Mateusza Wlazłowskiego na przedpolu. Bramkarz Warty musiał poważnie wykazać się po raz pierwszy w 13. minucie, gdy jedna z wrzutek trafiła pod nogi Daniela Potakowskiego. Ten za pierwszym razem skiksował, ale chwilę później miał szansę otworzyć wynik strzałem z pola karnego. Wykończenie nie było jednak idealne i Wlazłowski sparował piłkę.
Trzy minuty później to Biało-Zieloni przycisnęli. Pierwsze zagrożenie pod bramką Orkanu przyszło jednak po części od tego, który jej strzegł. Krystian Wojtczyk nieco zbyt optymistycznie ruszył do kozłującej piłki na przedpolu, w efekcie czego ubiegł go Damian Głowacki. Czasu i miejsca na strzał było jednak zbyt mało i improwizowany lob przefrunął nad poprzeczką gospodarzy.
Najlepszą okazję przed przerwą Orkan miał w 28. minucie. Przytomny przerzut piłki na prawe skrzydło sprawił, że Potakowski znów stanął do pojedynku oko w oko z Wlazłowskim. I ponownie go przegrał, bo mając miejsce uderzył z powietrza tak, że futbolówka minęła słupek o kilka centymetrów.
Warta dała sygnał do ataku niedługo potem. Błąd na obrońcach rywala wymusił Patora i z piłką na 20 metrze znalazł się nagle Płaneta. Jego strzał był jednak zbyt lekki i sygnalizowany, a Wojtczyk nie miał problemów z interwencją. Tego samego bramkarz Orkanu nie mógł natomiast powiedzieć w 36. minucie. Najpierw żółtą kartkę za faul na Rozmarynowskim obejrzał Dolot. Z wywalczonego wówczas rzutu wolnego w światło bramki dośrodkował Chojecki, a gdy nikt nie dotknął piłki, Wojtczyk dał się tym zaskoczyć i odbił ją niezdarnie przed siebie. Dobił zaś Sosnowski, strzelając przewrotką! Warta wyszła na prowadzenie w efektownym stylu.
Orkan ruszył do odrabiania strat i niewiele zabrakło, by dopiął swego od ręki. Dośrodkowanie z prawego skrzydła na strzał głową zamienił Filip Barański. Piłki nie sięgnął Wlazłowski, lecz ta też nie sięgnęła celu. Uderzenie przeszło tuż nad poprzeczką.
Z kolei to Warta trafiła po raz drugi przed zejściem do szatni – sęk w tym, że gol nie został uznany. W pole karne wpadł Szulc i dośrodkował ze skraju linii końcowej. Wbiegający na krótki słupek Płaneta musnął piłkę głową, kierując ją do bramki między bezradnymi obrońcami a bramkarzem. Niestety sędzia zdecydował, że futbolówka opuściła wcześniej boisko. Szulc i Płaneta przez chwilę protestowali, ale nie na tyle intensywnie, by ktoś mógł być przekonany o rażącym błędzie.
W drugiej połowie Biało-Zieloni podkręcili tempo. Najpierw Damian Głowacki omal nie zaliczył kontaktu twarzą z butem rywala, ale arbiter nie odgwizdał niebezpiecznej gry. Podobne nieprzyjemności nie ominęły natomiast Mieszko Śpiewaka z Orkanu, który po zderzeniu z Wlazłowskim w walce o górną piłkę prawdopodobnie stracił na chwilę przytomność. Zawodnika udało się na szczęście ocucić i po udzieleniu pomocy medycznej zszedł on z boiska na własnych nogach. Nie mógł rzecz jasna kontynuować gry.
Wkrótce nastąpiły dwie minuty, które wstrząsnęły Buczkiem. Zaczęło się niepozornie, od rzutu rożnego. Łukasz Chojecki w końcu posłał swoją idealną piłkę, a na krótkim słupku głową przywitał ją Płaneta. Wojtczyk był bez szans, siatka zatrzepotała… a po chwili raz jeszcze. Minutę po wznowieniu Płaneta ruszył z kontrą lewym skrzydłem i wypatrzył po drugiej stronie pola karnego Głowackiego. Nieupilnowany pomocnik nie miał wyjścia, jak tylko pokonać bramkarza mierzonym strzałem, podwyższając na 3:0.
Wydawało się, że Warta zakończyła w tym momencie mecz, a jednak ostatnie 25 minut nie było ani trochę mniej ekscytujące. Orkan nie złożył broni i wywalczył rzut karny za zagranie ręką wprowadzonego chwilę wcześniej Wojciecha Adamskiego. Wlazłowski powędrował w jeden róg, a piłka w przeciwny. Jedenastkę na gola pewnie zamienił były napastnik sieradzan, Dominik Cukiernik.
Mecz się uspokoił, ale tylko lub aż do 88. minuty. Wówczas swój moment w meczu miał wreszcie Adam Patora. Najpierw gospodarze domagali się rzutu karnego. Sędzia nakazał grać dalej, a Warta natychmiast przeniosła piłkę na połowę rywala. Prawym skrzydłem zabrał się z nią Bartosz Mizerski i poczekał na dogodny moment, by zagrać do Patory. A snajper Biało-Zielonych zatańczył z trzema obrońcami, złapał bramkarza na wykroku i strzelił lewą nogą w prawy róg. Wygrana była w tym momencie przesądzona.
Honorowe trafienie Orkan zaliczył w ostatniej chwili regulaminowego czasu. Kontrę strzałem z ostrego kąta w krótki róg wykończył Potakowski. Z przebiegu meczu, spośród rywali to właśnie on zasługiwał na wpisanie się do protokołu. Sędzia doliczył jeszcze kilka minut z uwagi na liczne incydenty medyczne, ale nie zdarzyło się już nic godnego uwagi.
Warta wygrała i nadal liczy się w walce o mistrzostwo IV ligi. Teraz przed nią ostatni, piąty mecz maratonu gry co trzy dni – sobotnie starcie w Sieradzu z Andrespolią.
Orkan Buczek – Warta Sieradz 2:4 (0:1 do przerwy)
Bramki:
0:1 – Przemysław Sosnowski (36. min.)
0:2 – Wiktor Płaneta (64. min.)
0:3 – Damian Głowacki (66. min.)
1:3 – Dominik Cukiernik (74. min.)
1:4 – Adam Patora (88. min.)
2:4 – Daniel Potakowski (90. min.)
Skład Warty:
22. Mateusz Wlazłowski
10. Adam Patora
16. Krystian Stolarczyk
18. Łukasz Chojecki
20. Wiktor Płaneta
21. Jakub Szulc
23. Adrian Filipiak
26. Filip Rozmarynowski
69. Damian Głowacki
72. Artur Nowak
87. Przemysław Sosnowski
Rezerwowi:
1. Maciej Mielcarz
9. Kamil Pluta
14. Mariusz Woźniak
17. Kamil Góra
19. Wojciech Adamski
45. Bartosz Mizerski
88. Łukasz Świtała